Skoro już tak mieszam to czas na coś zupełnie innego. Doszłam ostatnio do wniosku, że potrzebny mi igielnik i naparstek. Tego ostatniego jeszcze się nie dorobiłam, ale na igielnik miałam wenę - narysowałam, uszyłam, wypchałam i gotowe! Już nigdy więcej nie będę szukała igły w łóżku (bo to moje miejsce pracy), modląc się, żebym nie znalazła jej wbitej w mój zajęczy ogonek :-) ostatnio dość często mi się to zdarzało, na szczęście ogonek nie ucierpiał.
Oto i on w mojej łapce:
I solo, za to z pełnym osprzętowaniem :-)
Zastanawiałam się jakiś czas temu jak to jest, że w zasadzie wszystkie robótkowiczki lubią koty. Fakt, znajdzie się kilka osób, które mają psy, ale jednak na bardzo wielu blogach aż roi się ot kotów. Pewnie dlatego, że są takie milutkie i mięciutkie, a jak ktoś lubi włóczki i filce to musi też lubić kocie futerko :-)
Ja też lubię koty, choć na razie nie posiadam, i dlatego postawiłam na koci igielnik.
Ah! Zapomniałabym - to widać, ale dla formalności dodam, że kicio jest zrobiony z filcu, ma haftowane oczka w stylu anime i pazurki i jest wypchany resztkami nici i filcu (tego akurat nie widać), które zawsze odkładam właśnie w takim celu :)
Jaki cudny kotek. Szkoda, że nie mam za gorsz talentu do szycia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niezłe kocisko.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to sobie wymyśliłaś :)
śliczny słodziak,ciekawy pomysł,,,mojego Binkę-pieszczocha wszyscy już chyba poznali :-)
OdpowiedzUsuńJakie "nie umiem szyć? ;-) Kotek na igły też dobry na początek;-) Słodki jest!
OdpowiedzUsuńUroczy kociak :)
OdpowiedzUsuńA ja mam psinę :)
śliczniutki kociaczek
OdpowiedzUsuńKotek super, u mnie też miejscem pracy jest łóżko hihi :) Kiedyś sobie wbiłam w stopę igłę i to dość głęboko weszła od tamtej pory igielniki i przyborniki posły w ruch i nie ma problemu.
OdpowiedzUsuńHa! Genialny!:)
OdpowiedzUsuń